Stałam w starej, ceglanej piwnicy i bałam się jak nigdy w życiu. Serce mi biło jak szalone, czułam, że włoski na rękach stają mi dęba. W studni, która nie wiedzieć czemu znajdowała się na środku piwnicy, słyszałam chlupot. Najpierw odległy, potem stopniowo sie przybliżał… TO nadchodziło, z mlaskającym, wilgotnym odgłosem rozkładającego się ciała. Czułam makabryczny odór padliny. Z cembrowiny wychyliła się ociekająca wodą, napuchnięta głowa i małe łapki. Straszny, martwy York, ze splątaną mokrą sierścią, spojrzał na mnie wielkimi, wyłupiastymi oczami pokrytymi bielmem i powiedział: Pii, Pii..
Obudziłam się spocona i spanikowana, a mój budzik cały czas piszczał Pii, Pii…Jak łatwo się domyślić, w związku z aktualną obsesją Loli ( „Mamusiu, ja chce yorka, one sa takie SŁODZIUTKIE”) miewam koszmary. No, ale żeby York jako główny bohater Ringu? Nie mogę sobie nawet wziąć kota na pociechę do łóżka, bo biedula potwornie boi się yorków. Przypuszczam, że nie ma pojęcia, co to za gatunek i nie wie, co ma zrobić – polować, czy jeżyć sierść? Ale to był naprawde absolutnie makabryczny sen!
No, to kto mnie przebije, jeśli chodzi o surrealizm koszmarów sennych?