Nie od wczoraj wiem, że nie wygrałabym konkursu na Matkę Roku. Nie spacerowałam z wózkiem, nie stawiałam babek w piaskownicy i nienawidzę zabaw z plasteliną. Jestem nerwowa, łatwo się irytuję i zdarza mi się przedłożyć własny komfort nad potrzeby potomstwa.
Wczorajszy poranek na przykład nie należał do szczególnie udanych w mojej macierzyńskiej karierze. Misiek, który ostatnio cierpi na bezsenność, o 7 rano ma na coś w rodzaju trwałego zawieszenia systemu. Którykolwiek guzik naciśniesz- czarny ekran. Jedynie namolne, uporczywe ględzenie podniesionym głosem ( którego nie znoszę) uaktywnia w nim odruchy typu założenie skarpetki czy przemieszczenie się do łazienki. Lola natomiast wczoraj rano była w nastroju melancholijno- gawędziarskim, który nawet wieczorami bywa irytujący. A co dopiero we wtorkowy poranek, kiedy ganiam z rozwianym włosem i w połowie umalowaną twarzą usiłując dogonić czas.
Wczoraj rano, kiedy kolejne próby zwleczenia Loli z łóżka zawiodły (czyli zapalanie światła, ściąganie kołdry, groźby werbalne i klepanie zimną ręką po pupie) uciekłam się do szantażu.
– No dobrze, córko- powiedziałam zwodniczo słodkim tonem- za 15 minut wychodzimy z domu, niezależnie od stopnia twojego ubrania się. I przypominam, że na dworze jest minus pięć stopni, możesz zmarznąć w pidżamie-
-Żartujesz!- wykrzyknęła oburzona Lola, odrzucając kokon z kołdry- nie zrobiłabyś tego!-
-Watch me- chciałam powiedzieć, ale ugryzłam się w język i spojrzałam na nią tylko zimnym wzrokiem, który jest dla moich dzieci wskazówką, że Żarty Się Skończyły i matce para idzie uszami. Lola zaczęła się w końcu ubierać, łypiąc na mnie złowieszczo: – Ja Nigdy nie będę taka niedobra dla swoich dzieci- oświadczyła – nie jesteś zbyt dobrą matką, Ja będę lepsza!-
-No dobrze, a co zrobisz, kiedy twoja córka nie będzie chciała się rano ubrać, a ty się będziesz bardzo spieszyć?- spytałam szczerze zainteresowana.
Lola chytrze zerknęła na mnie- Moja córka będzie bardzo grzeczna i zawsze będzie robić, to co jej każę-
No tak, wszystko jasne. Wygląda na to, że moja córka jest żywą ilustracją mojej wychowawczej porażki. Co za szczęście, że przynajmniej wnuki będę miała dobrze wychowane.