Test z bezkręgowców. Wkuwamy z Lolą, aż nam mózgi parują, znaczy Lola wkuwa, a ja odpytując ją uczę się przez osmozę. Pani od biologii ma ambicję wychować rzeszę przyszłych medyków i testy są szczegółowe niemal jak rozszerzona matura.
– Wolałabyś mieć glistę czy tasiemca? – pytam Lolę w zadumie
– Oczywiście, że tasiemca. Nie zniosłabym myśli, że w moim jelicie ktoś rozmnaża się płciowo –
Po teście:
– Jak ci poszło? –
– Dobrze. Nie wiedziałam tylko, jak odpowiedzieć na pytanie o nicieniach. Jakie są zalety tego, że mają układ pokarmowy otwarty, w sensie, że wiesz, oddzielne otwory do jedzenia i wydalania –
– Ale nic nie napisałaś?-
– Noooo, coś tam napisałam – Lola chrząka zakłopotana – że w porównaniu do tych z układem zamkniętym pewnie maja więcej przyjaciół i bogatsze życie towarzyskie…-
Acha. Ciekawa jestem, czy pani od biologii poza układem pokarmowym otwartym posiada także poczucie humoru.
Nie pisałam, bo czekałam na to, że móc zamieścić wpis pod tytułem: Jest cudnie.
Wpis byłby o tym, jak to mąż dostaje dobrą pracę za godziwe pieniądze, ja takoż, Misiek oznajmia, że jest gotowy na maturę, a Lola rozkwita intelektualnie i bierze udział w konkursie matematycznym.
Poza rozkwitem intelektualnym mojej córki, która znienacka zaczęła się uczyć i dostawać piątki, nic takiego się nie stało. Łapiemy przypadkowe fuchy i zlecenia, staję się mistrzem obiadów za pięć zeta i wprowadzam projekt Denko, zużywając przeróżne zapasy.
Mądrość życiowa podpowiada mi jednak, że jakoś to będzie. I że pantha rei i w końcu przyjdzie wiosna. I że, jak powiada mężowski kubeczek, to różnorodność doświadczeń pozwala nam naprawdę docenić życie.