Nosiłam w sobie tę decyzję przez trzy dni, aż w końcu nie wytrzymałam.Padło na koleżankę, do której wpadłam na pięć minut i siedziałam już pół godziny, pomagając jej robić kolację:
– Mam zamiar zmienić swoje życie! –
– Nawrócisz się?! – wykrzyknęła z nadzieją koleżanka
– Nie, ale blisko, zrobię sobie ombre! –
– Ale że co? –
– No, ombre, na włosy. Takie cieniowanie. Wiem, że będę głupio wyglądać, ale czuję, że muszę. Serio. Nie chcę kiedyś na łożu śmierci żałować, że nigdy nie miałam odwagi zrobić sobie ombre. W ogóle zobaczysz, mam wielkie plany. Chciałabym raz w życiu zrobić sobie hybrydę na paznokcie, a się wstydzę, bo mam zeżarte skórki. A, zapomniałam. I jeszcze schudnę dwadzieścia kilo. I zacznę chodzić na siłownię….chyba. W ogóle to zamierzam się przekonać, chociaż na moment, jak to jest być zadbaną kobietą – rozmarzyłam się.
– Myślisz, że warto? – koleżanka najwyraźniej miała wątpliwości, nie wiem, tylko, czy w związku z celem, czy moimi możliwościami – może jednak się nawróć, mniej wysiłku, a korzyść wieczna. Pożyczę ci brewiarz –
– O nie, kochana, i zabierz mi sprzed oczu te ciastka. Te dwadzieścia kilo samo się nie zrzuci –
No więc tak. Na razie nie zjadłam kolacji i jestem rozpaczliwie głodna. Nie wiem, jak ja wytrzymam do śniadania…
Z głodu zeżarłam skórkę przy kciuku, wiec chwilowo hybryda musi poczekać.
Ombre sobie zrobię, jak będę w stanie pójść do fryzjera w moich spodniach sprzed pół roku – taka zachęta do diety. A w międzyczasie pooowoooli zacznę się rozglądać, czy w okolicy nie otworzyli jakiejś siłowni, tylko najlepiej wirtualnej. W końcu nawet tak bohaterskie postanowienie mają jakieś limity, nieprawdaż?