O potwornej córce i gadających sukienkach

Zjadłam na obiad pęczek szparagów i poprawiłam kilogramem truskawek. Czekam na efekty….Ale postanowiłam czerpać z czerwca pełnymi garściami, żeby odbić sobie za ten maj. No i cud, że żrę szparagi, a nie czekoladę, w stanie permanentnego rozstroju nerwowego.

Gdyż albowiem Lola doprowadza mnie do szaleństwa. To mało powiedziane, regularnie mam ochotę złapać za tę białą szyjkę i  ścisnąć (czy są na sali kuratorzy rodzinni? umówmy się, że wcale tego nie napisałam, OK?)

Nie znoszę chodzić po sklepach. To znaczy nawet lubię, ale w niesłychanie rzadkich sytuacjach, kiedy równocześnie są spełnione trzy warunki: mam dużo wolnego czasu, trochę luźnej gotówki i NIE MUSZĘ niczego kupować.

No ale… za tydzień bal gimnazjalny. Lola ma przed sobą coraz wyraźniejszą perspektywę pójścia w bawełnianej plażówce albo dżinsowych szortach.

Bo sukienki, które mierzy od trzech tygodni, doprowadzając mnie na skraj wyczerpania i do białej gorączki, są: za krótkie, za długie, za błyszczące, za skromne, za beżowe i za czarne, źle leżą albo, jak już leżą dobrze, to na przykład nie rozmawiają z Lolą. Przymierzała jedną taką w groszki. No słodka i rozkoszna jak stado szczeniaczków, mówię wam. Gapi się na siebie w lustrze ta moja córka wyrodna i powiada: – Nie. –

-Czemuż? – pytam zdesperowana

-Bo te groszki do mnie nie przemawiają –

Szukamy zatem gadającej, jedynej w swoim rodzaju, ale nie za wyszukanej, nie czarnej i nie beżowej, średniej długości, kręcącej się, ale nie za bardzo, nie mini, ale nie midi, z jakimś wycięciem, ale nie wydekoltowanej, nie kosztującej połowy pensji, dziewczęcej, ale nie za uroczej, nie pogrubiającej, ale nie obcisłej SUKIENKI.

A – niestety, ze względu na miejsce, gdzie mieszkamy, muszę ją dowozić zasadniczo wszędzie, gdzie takie kiecki występują. Z  koleżankami kupować nie chce. Nie dziwię się, nie chce stracić przyjaciółek, a podobno miłość matki nie zna granic.

Wiecie, że zaczęłam pić wino wieczorem? Mąż mnie do tego nie doprowadził przez ćwierć wieku, syn do swojej pełnoletności, dwa koty ani żadna praca. Pokonuje mnie kawałek poliestru i jedna przepotworna szesnastolatka. Może przez tydzień nie popadnę w alkoholizm. Chociaż……przecież do tej sukienki musi mieć jakieś BUTYYYYYYYYYYYY!

Idę po flaszkę.

8 myśli na temat “O potwornej córce i gadających sukienkach

  1. Jakże ja się cieszę, że mam dwóch synów. Chociaż Starszy doprowadził mnie do zawału serca gdy na bal gimnazjalny zażądał różowej koszuli, on miłośnik czarnego oraz muzyki metalowej. Kupiłam. Założył. Okazało się, że to był zakład. Nawet nie wiem co wygrał. Mam raz ubraną koszulę męską w kolorze delikatnego różu z mankietami zapinanymi na spinki 😀
    Cierpliwości życzę. Polecam wino „Obello” dobry stosunek jakości do ceny 🙂

    Polubienie

    1. Czekaj, zaproponuję waszą koszulę Loli, może się dogadamy:-) Wino definitywnie do poszukania, bo mam wrażenie, że zapasy nam wyszły! No i dopytaj o ten zakład, może po latach się przyzna:-)

      Polubienie

  2. Opisane w punkt! Łączę się w bólu. Byłam uczestnikiem identycznych wędrówek z moją córką i też miałam te myśli…Deadline czyni cuda że tak Cię pocieszę. Akurat w przypadku balu gimnazjalnego stał się cud. Wygrzebałam moją sukienkę ze studniówki (!) i zaiskrzyło pomiędzy nimi, a krawcowa poprawiła efekt. Prawda jest jednak taka, że ja kupując tą sukienkę te dwadzieścia parę lat temu poświęciłam na jej znalezienie mnóstwo czasu. Do teraz mnie bolą nogi :). Wydreptane musi być!

    Polubienie

    1. Ooo, ależ zazdroszczę! Raz, że to już za tobą, dwa, że tanio wyszło:-) Bo nie ukrywam, że te sukienki są w dodatku według mnie skandalicznie drogie. Niestety, moje ciuchy ze studniówki zaginęły gdzieś w trakcie przeprowadzki rodziców, więc nawet nie mogę zrobić podejścia….Ale dobra, sprawdzę takie podejście: nałaziłyśmy sie już tyle, że jak kupimy wreszcie tę kieckę, to zapowiem Loli, że ma w niej jeszcze iść na studniówkę, do ślubu i własnym córkom przekazać!

      Polubienie

  3. Haha. Mam DOKŁADNIE takie samo podejście do zakupów. I myślę, że wieczność zakupów ciuchowych z dziećmi to jedna z najsroższych kar w piekle. 😀 Alkoholu piję coraz mniej, ale ostatnio cava i proseczko jest na tapecie w kryzysie. Pomyślę o Tobie wieczorem przy lampce bąbelkowego dobra.

    (To ja, Fiona, przypłynęłam tutaj z otchłani. Teksty przesmaczne jak zawsze. #bhawoTy )

    Polubienie

    1. Fiona? Fiona??! To naprawdę ty? Ale super, że się znalazłaś! Myśl ciepło i trzymaj kciuki, bo mam wrażenie, że dzieciobójstwo nadal jest karalne. Zresztą, za dużo już nią zainwestowałam, nie będę tego marnować:-)

      Polubienie

  4. Nawet nie wiesz, jak ja ciebie rozumiem. Z dwiema córkami przerabiałam po kilka razy. Z drugą to ostatnio na studniówkę. Gdy z ulgą zamknęłam za nią drzwi, spojrzałam na trzecią, trzyletnią. To się, k*rwa nigdy nie skończy!!!

    Polubienie

    1. No i czemu przypomniałaś mi o studniówce!? To już za trzy lata:-) Przerabiania tego koszmaru razy trzy (a właściwie więcej) chybabym nie wytrzymała. No szczerze podziwiam odporność psychiczną:-)

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz