urodzinowe róże

Moment, kiedy  odkrywasz, że starość tuż tuż…

Mąż kupił mi bukiet róż na urodziny. Wierzcie mi, ogrooomny. No dosłownie, fala czerwieni. Trwałam w oszołomieniu i wdzięczności przez dłuższą chwilę, aż do pochopnego i dość niefortunnego, jak się okazało, wyznania męża: – Bo wiesz, nie mamy teraz za bardzo kasy – rzekł skruszony – więc kupiłem tyle róż, ile połowa twojego wieku.

Serio? Serio??? Jeszcze raz spojrzałam na imponujący i definitywnie liczny łan kwiecia. I zamilkłam wstrząśnięta. Serio?

Ale potem już było tylko lepiej. Czy gorzej, sama nie wiem. Bo cholerny Facebook uprzejmie przypomniał wszystkim o tym dniu, więc dostałam mnóstwo życzeń, prezentów, miłych słów, znowu życzeń i jeszcze więcej prezentów. Czułam się prawie jak mała dziewczynka w Boże Narodzenie, oczywiście, dopóki nie rzucałam okiem na bukiet róż na stole…

Wiecie co, starość jest do dupy.  Chcę być znowu młoda i głupia, i naiwna, i popełniać wszystkie możliwe błędy, i myśleć, że mam całe życie, żeby je naprawić. To pitolenie o urokach wieku dojrzałego można sobie wsadzić. Taka prawda. Rzekłszy to, oddalam się z godnością, żeby w kokonie z koca czytać o spółce detektywistycznej wiedźmy, wampirzycy i skrzata. (Ha, pięć punktów dla tego, kto wie, o jaka książkę chodzi!)

12 myśli na temat “urodzinowe róże

  1. Nie wiem, o jaką książkę chodzi, ale domniemanie, że skoro róż jest sztuk trzy, to znaczy, że obchodzimy szóste urodziny!!!
    Zatem sto lat!!!
    A lektura w sam raz na wiek wczesnoszkolny 😉

    Polubienie

  2. Na życzenia z FB jest rada – usunąć datę urodzin z widoczności. No chyba, że chcesz dostawać te życzenia…
    A ja uwielbiam być stara – gdybym jeszcze do tego mogła być zdrowa!
    Poza tym – wszystkiego najlepszego!!!

    Polubienie

    1. Teraz na to wpadłam, z tym fejsbukiem, jakoś wcześniej nie było takiego wysypu:-) Jestem w stanie zrozumieć twoje uczucia, młodość też czasem była przereklamowana, ale chwilowo jakoś mi źle z moim wiekiem, zwłaszcza, że bądźmy szczerzy, zdrowie też nie takie, jak po dwudziestce…Dziękuję za życzenia:-)

      Polubienie

  3. Żyj nam sto lat!!:)
    Ja mam taką filozofię i obserwację, że naprawdę to od nas zależy czy postanowimy się zestarzeć – mam klientów którzy mają po 70 lat, a młode i otwarte umysły. A znam 20, 30 lat którzy no …cóż już mają „posprzątane”.

    Polubienie

    1. Dziękuję za życzenia:-) Jest w tym sens, chwilowo czuję się jak przygarbiona siedemdziesiątka, ale to klasyczny kryzys urodzinowy. mam nadzieję, że do grudnia zdąże odmłodnieć:-)

      Polubienie

    1. A bo ja czytam gatunkami i seriami. Jak wejdę w kryminał skandynawski, to lecę po autorach i seriach do zmęczenia materiału. Teraz jestem w urban fantasy. Głębooko:-) Bo mnie szalenie bawi, poza tym uznałam, że wolę czytac o tym, co nie istnieje naprawdę. Kim Harrison, seria Hollows o wiedźmie Rachel Morgan i jej partnerach biznesowych, pixie (nie mam pojęcia, jak to przetłumaczyli na polski, ale skrzat mi pasuje, a może wróżek?) i wampirzycy. Dwie pierwsze książki w miarę fajne, trzecia słaba, czwarta beznadziejna, piąta spoko, jestem w szóstej i chyba dam sobie spokój, bo już się zmęczyłam. Ale w razie czego mogę polecić inne, zdecydowanie lepsze:-)

      Polubienie

      1. Dobra (zacieram ręce z satysfakcją), to po kolei – moja ulubiona, czyli Jim Butcher, seria o Harrym Dresdenie – podobno nie najlepiej przetłumaczona na polski, ale w oryginale świetna, zabawna i uwielbiam głównego bohatera, wszystko Neila Gaimana, bo po prostu jest dobrym pisarzem i właściwie cokolwiek nie napisze, jest dobre, Ilona Andrews, seria o Kate Daniels, i druga, też niezła The Edge, chyba po polsku Na krawędzi, Patricia Briggs, seria o Mercedes Thompson, czyli o kobiecie kojotołaku, pracującym jako mechanik samochodowy (no sama przyznaj, jak można się nie zachwycić taką bohaterką), Anne Bishop, seria Inni (podoba mi się koncepcja świata)….zatrzymaj mnie, bo ja tak mogę długo. To moja druga fala urban fantasy i powoli kończą mi się dobre tytuły, więc jakby co, też możesz podrzucić coś nowego:-) Chyba że przerzucę się na nowy gatunek:-)

        Polubienie

      2. To ja proponuję:
        Laurell K. Hamilton – cykl o Anicie Blake oraz o Merry Gentry
        Kevin Hearne – cykl o druidzie
        Kate Wells- cykl o Sabinie Wells( pod koniec się psuje, ale początek przyzwoity).
        Rachelle Mead o sukubie,
        Mark del Franco o duecie Muddock&Grey,
        Melisa Marta, Stacia Kane, Alison Sinclair, Janine Frost, Kelley Armstrong, Tamta Huff, Debora Geary, J.D. Ward, Sherrilyn Kenyon
        No i Witching Hour Anne Rice.
        Z polskich:Martyna Raduchowska, Marta Kisiel, Milena Wójtowicz, Marcin Jamiołkowski, Aneta Jadowska, Clovis LaFay.Marcina Mortki lubię wszystko co pisze, a najbardziej „Mefisto.”
        Uwielbiam też Olgę Gromyko, Siergieja Łukjanienko i Oksanę Pankiejewą.

        Z Twojej listy czytałam wszystko i oprócz Anne Bishop wszystko mi się podobało😊

        A co było w pierwszej fali?

        Polubienie

      3. O Bogini! Wreszcie ktoś, kto czyta UF:-) Już cię lubię:-) Ech, zaczęłam od Anity Blake, pokochałam bohaterkę i z rozpaczą patrzyłam, jak po kilku pierwszych książkach fajna historia zaczyna się zamieniać w jakieś surrealistyczne, międzygatunkowe porno:-) A potem, pomimo lekkiego zniechęcenia przeszłam przez większość Twojej listy:-) Chociaż zupełnie nie znam Marka del Franco, chyba zaraz sobie poszukam. Pamiętam jeszcze, że dobrze mi się czytało Nalini Singh, takie dłuugie dwa cykle, Psi i Łowcy. I Nightside Simona R. Greena. I Sarah J. Maas. I Chloe Neill. I masę innych, tylko mam fatalna pamięć do nazwisk i tytułów, poznaję głównie po streszczeniach:-) Trochę mnie natchnęłaś, bo kompletnie nie znam autorów rosyjskich, i niewiele polskich, chociaż Martę Kisiel uwielbiam! Ale to dlatego, że ja UF mam wyłącznie po angielsku, nie ze snobizmu, tylko żeby zachować złudne poczucie, że jak już czytam takie mało intelektualne dzieła, to przynajmniej nadrabiam ćwiczeniem języka:-))

        Polubienie

Dodaj komentarz