Z jakichś tajemniczych przyczyn Loli nie po drodze z gramatyką polską. To znaczy, używa bezbłędnie, ale wszystkie te imiesłowy i zaimki, a nie dajbóg, przydawki i dopełnienia są dla niej niewyuczalne. Odpytywałam ją wczoraj przed klasówką i normalnie orka na ugorze.
– Krowę? –
– Liczba pojedyncza. I rodzaj żeński – orzeka po namyśle Lola
– Przypadek? – rzucam zachęcająco
– Nie sądzę – odpowiada ponuro Lola
Gorzej jeszcze, bo nawet w moim sprawnym gramatycznie umyśle Lola posiała ziarno wątpliwości.
– Rzeczowniki dzielą się na ożywione i nieożywione. Podaj przykłady –
– Krzesło. Glista. – mamrocze zniechęcona Lola – A zwłoki, mamo? Czy one są ożywione? –
– To zależy, zombie raczej tak – odpowiadam z właściwym sobie subtelnym dowcipem, ale robak zwątpienia wpełza mi do mózgu i sama już nie wiem, jak zaklasyfikować te szczątki doczesne. Są ożywione, te zwłoki?