Przed domem łosifer w świątecznej krasie
Anioły majtają się na nieco chaotycznej choince
A my szykujemy się do wigilii. To znaczy ja maluję paznokcie, Lola zabarykadowała się w pokoju, żeby spakować prezenty, Misiek brzdąka na gitarze, a mąż relaksuje się przy kompie. Przed wyjściem do siostry upiekę łososia, spakuję pudełka z ciastem i torbę z prezentami i to zasadniczo będzie mój tegoroczny wkład w święta.
I dobrze, bo na nic więcej nie mam energii.
To będą dobre i złe święta. Dobre, bo jesteśmy zdrowi, bo dzieci rosną i mądrzeją tak jak trzeba, bo mamy zadziwiająco udane po tylu latach małżeństwo, mamy wsparcie rodziny i przyjaciół. Złe, bo przyszłość może być kiepska. Mąż od prawie dwóch miesięcy nie ma pracy. Ja nie mam zleceń i nie mogę znaleźć pracy. Co chwila zwala nam się na głowę nowy, zazwyczaj finansowy problem.
Generalnie mam jakby kryzys. I jedyne, na co mam ochotę, to schować się pod kocem jak mój kot.
Ale w końcu dziś jest wigilia. Wyjdę spod koca. Objem się do wypęku pierogów i łązanek. Powydurniam się z siostrą i bratem. Będę szczęśliwa.
Wesołych świąt, kochani, wesołych świąt!