Tak! Po roku od oberwania się umywalki i nieco dłuższym okresie korzystania z zepsutych drzwi prysznicowych wreszcie nadszedł TEN moment. Miałam zarówno kasę jak i męża, który wreszcie pogodził się z ponurą perspektywą wymiany urządzeń sanitarnych. Mąż wykazał się epickim poświęceniem, rezygnując z sobotniego golfa na rzecz wędrówek po Bartyckiej (wieelkie centrum budowlane z milionem sklepów).
Cóż robi Asia w obliczu takiego wyzwania? Asia oczywiście robi risercz. Pedantyczna analiza uwzględniająca mnóstwo danych: zróżnicowanie finansowe, stosunek ceny do jakości, opinie w necie, lokalizacje fabryk poszczególnych firm, dostępność serwisu i nazwy sklepów na Bartyckiej dysponującej kabinami wybranych firm zajęła ładnych parę godzin i dwie kartki z zeszytu Loli.
Założyłam wygodne buty, przygotowałam zapas wody i ściskając w ręce moją podręczną sanitarną biblię zaholowałam męża do centrum, nastawiając się na kilkugodzinny seans wybierania.
Mąż uznał, że o wybrane sklepy spyta w informacji.
– A, państwo źle podjechali. Te wszystkie sklepy to są pod następnym numerem – rzekł pan Informator.
– A tu nie ma żadnego z umywalkami chociaż? – spytał mąż przygnębiony perspektywą kolejnego przeparkowania samochodu.
– Jeden. Taki mały, tu bliziutko –
Poszliśmy. Ja tylko z grzeczności. Wszak wybranych firm tu nie sprzedawali. Mąż zagaił grzecznie o kabiny.
– No, nie mam. Ale miałem – ożywił się sprzedawca – wczoraj sprzedałem taką fajną. Mogę panu pokazać –
Pokazał. Zdjęcie na stronie internetowej całkowicie nieznanej mi firmy, takie dwa na trzy centymetry.
– Fajna. Bierzemy – zdecydował mąż, a ja osłupiałam, ściskając moje riserczowe karteczki w garści.
– Ale…-
– A umywalki pan ma? – kontynuował mąż radośnie
– No…teraz takich, jak państwo potrzebują, to nie mam. Ale mogę zamówić taką – sprzedawca podsunął nam laptop ze zdjęciem wielkości znaczka pocztowego
– Podoba ci się? – spytał mąż – Bo ja bym brał. Co będziemy kombinować.
– Ale…ja tego wszystkiego nie sprawdziłam – wymamrotałam spłoszona – riserczu nie zrobiłam na te firmy.
– Oj tam – machnął mąż ręką – będzie dobrze – To jeszcze kran wybierzemy, jak tak nam dobrze idzie. Chodź, kochanie, wybierzesz sobie kran –
– Eee, ten może? Takie zwyczajny? –
– Za zwyczajny – zawyrokował mąż – ten ma fajny dings, widzisz? Pan dopisze jeszcze ten kran. –
Wyszliśmy. Ja w stanie milczącego oszołomienia, wciąż z karteczkami w garści, mąż w stanie dziwnie triumfującym.
– Ale cię zrobiłem na szaro – prychnął wreszcie cały szczęśliwy – teraz nie możesz mnie więcej ciągać po tych sklepach. Wszystko ci załatwiłem, kochanie, wszystko, co chciałaś i to w pół godziny. Nieźle, no nie? –
Mąż ma cholerne szczęście, bo pospieszny risercz post factum wykazał, że kabina i umywalka są akceptowalne i mieszczą się przyjętych przeze mnie kryteriach. Inaczej ten przypływ maczyzmu drogo by go kosztował…..