Występują:
Mąż w stanie coraz-bardziej-zestresowanym, w dodatku zmuszony od początku roku brać samochód od Żony, co negatywnie wpływa na jego morale
Żona w stanie rozsypki psychicznej, a być może nawet na skraju depresji
Syn w stanie zmęczenia rzeczywistością, zwłaszcza tą rodzinną, z ojcem nietypowo ciągle na miejscu
Córka chwiejna i spięta, ale też z poczuciem misji
Akt 1, a raczej Prolog:
Mąż wraca ze stolicy w stanie lekkiego podminowania:
– Muszę cię skarcić, kochanie, za stan siedzeń w twoim samochodzie. Są koszmarnie brudne. Naprawdę ci to nie przeszkadza?-
– Nie! Mój samochód, mój brud! –
– Naprawdę przez całe lato nie wpadłaś na to, żeby je uprać?-
– No, wyobraź sobie, że jakoś nie. A w twoim nieustannie były góry śmieci, ja swój odkurzam przynajmniej-
Mąż oburzony. Żona zirytowana. Dzieci wznoszą oczy do nieba.
Syn, wyraźnie znudzony – Dajcie już spokój -. Córka ze łzami w oczach mamrocze – Ciągle się kłócicie -.
Chwilowa cisza.
Akt drugi, czyli Kulminacja
Po chwili Żona idzie do samochodu po coś i odkrywa starannie złożony kocyk na siedzeniu pasażera. Wpada w furię i natychmiast robi Mężowi jesień średniowiecza. (w domyśle: Mąż jechał do stolicy. Wcześniej brud mu nie przeszkadzał. Teraz nawet kocyk rozściela. Dla kogóż?! Och! Komuż to przeszkadza samochód w stanie naturalnym? Czyj tyłek Mąż na tymże kocyku obwoził?!) Mąż, już i tak wkurzony, błyskawicznie podchwytuje i rozpętuje się małe piekiełko.
Mąż i żona chodzą wokół siebie jak wilki w filmach przyrodniczych. Jeszcze nie gryzą, ale już ranią. – Może od razu weźmy rozwód – krzyczy mąż w złości.
– Przestańcie wreszcie! – krzyczy Syn.
To ani Męża ani Żony nie stopuje. Stopuje ich za to szlochająca w kącie Córka, która wykrzyczane w gniewie słowa wzięła całkowicie na serio.
Zapada cisza. Z gatunku tych ciężkich jak głaz.
Akt trzeci, czyli Katharsis:
Mąż i Żona mijają się w milczeniu przez resztę wieczoru. Córka woła przed snem do swojego pokoju Żonę. Po chwili także Męża. – Stańcie naprzeciwko siebie – zarządza poważnie – Dobrze, teraz dajcie sobie ręce. – Lekka konsternacja po obu stronach, ale poczucie winy zwycięża.
– Teraz, tatusiu, przeproś mamę, a ty, mamo, przeproś tatę –
Mąż i Żona patrzą na córkę, skupioną na swoim odpowiedzianym zadaniu utrzymania rodziny razem i robi im się łyso. Przepraszają się całkiem szczerze. Córka zasypia zadowolona.
Niespodziewane zakończenie:
Następnego dnia Żona odbiera Córkę ze szkoły – Ach, więc to jest ten słynny kocyk – zauważa Córka kąśliwie, moszcząc się w samochodzie – To siedzenie wcale nie jest takie brudne, nie przejmuj się, mamo. Ale wiesz co, nie możecie się tak ciągle kłócić. Może ja się nie znam, ale małżeństwo nie polega na kłóceniu się. Trzeba sobie pomagać.
Żona tłumaczy, że stres, że problemy, że tak naprawdę tata wcale tak nie myślał, że dorośli ludzie czasem się kłócą, nawet jak się kochają.
– Dobra, dobra – raźno kontruje Córka – gdyby nie ja, to już byście byli dawno po rozwodzie –
Żona nie wytrzymuje. Śmieje się przez całą drogę do domu. Powtarza Mężowi rozmowę z Córką. Śmieją się razem. Zgodnie obiecują sobie bardziej się starać i nie kłapać pochopnie dziobem.
Kocyk nadal złowieszczo tkwi na siedzeniu pasażera. Żona przykrywa go torebką w czasie jazdy, żeby się nie denerwować. Mąż się nie wstydzi, wożąc (kogo do licha?! no kogo?!!!) samochodem. Ale Mąż i Żona nie pokłócili się od kilku dni ani razu. Nie chcą, żeby Córka za kilka lat musiała przepracowywać ten okres na terapii.