– Jutro idziemy z klasą do kina – mówi Misiek
– Potrzebujesz kasy? –
– Noo, i jeszcze pisemną zgodę rodziców –
– Dobra, mogę ci podpisać co tam chcesz, ale zaraz… ta zgoda to po co? –
– Chcemy iść na „Wilka z Wall Street” – wyjaśnia z ociąganiem młody – i bez karteczki od rodziców pani nas nie zabierze –
Hmm. Nie interesowałam się póki co tematem, bo z założenia nie chadzam na filmy z Dikapriem (wiem, świnia jestem nieuczona i małostkowa, ale wizualnie mi chłopina nie podchodzi, co poradzić). Szybka konsultacja z Filmwebem pozwoliła mi dowiedzieć się, że ten świetny, błyskotliwy i ochachsuper film oferuje w gratisie liczne sceny seksu, picia, zażywania narkotyków i innych niecnych postępków ludzi dorosłych i zepsutych.
– No chyba żartujesz, dziecko?! –
– Mamooo, wszyscy idą, daj spokój, mam już PRAWIE szesnaście lat i w ogóle –
– Wiesz co, chora jestem, nie chce mi się z tobą kłócić. Jeśli uda ci się przekonać ojca, to pójdziesz, ja się nie wtrącam. Ale mam jeden warunek – musisz mu szczerze powiedzieć, co to za film –
Mąż wraca znużony i od progu zostaje opromieniony blaskiem stuwatowego uśmiechu swego jedynego syna
– Tato, mam dla ciebie wspaniałe wieści. Czy wiesz, że przeszedłem kolejny etap olimpiady? I jestem czwarty w województwie? –
Mąż jest słusznie oszołomiony/wzruszony/dumny i werbalizuje z zapałem powyższe. Ja robię cichy fejspalm, bo zapomniałam, że mąż nie wie i teraz Misiek go walkowerem bierze.
– A jutro idziemy do kina! W dodatku na taki pożyteczny film! –
Mąż żywo zainteresowany, na czym polega pożyteczność filmu.
– Bo to o giełdzie jest. Baardzo pouczające i będę mógł poznać mechanizmy rynku giełdowego i akurat mi się przyda do kolejnego etapu olimpiady i w ogóle –
Mąż docieka, bo okazuje się, że sam chciał iść na ten film, a może i mnie zabrać (mimo mej niechęci do Dikapria).
– Nie, tato, mamy to nie zainteresuje, bo tam podobno są przekleństwa i trochę gołych biustów, i seksu, no, i narkotyki, ale – pospiesznie dodaje potomek – pokazane w bardzo złym świetle i od razu będę wiedział, że tak nie można, bo bohatera spotyka za to kara, tak czytałem –
Milczę, powalona makiawelicznymi manewrami Miśka, który dokonał niemożliwego. Powiedział wszystko, co powinien, a jednak…
Mąż pyta przytomnie – A mama się zgodziła? –
– Powiedziała, żebym spytał ciebie, bo ty decydujesz – podlizuje się Misiek bezczelnie, przypieczętowując decyzję, bo w końcu faktycznie sama odebrałam sobie prawo głosu.
I pojechał. Obejrzał. I wrócił.
– Czy wiesz, mamo – poinformował mnie usłużnie – że w prawie każdym zdaniu tego filmu było przynajmniej jedno przekleństwo? I strasznie dużo golizny było, i ciągle wszyscy wciągali kokę, i na jedną imprezę to on zaprosił sto prostytutek? –
-Ale później spotkała go za to kara, tak? I dlatego to miało wartość edukacyjną, nieprawdaż? – spytałam chłodno
-Tak – rozpromienił się Misiek – dokładnie. Bardzo pouczający film! –
– Jeszcze słowo, a do końca roku nie obejrzysz nic poza „Reksiem” i „Bobem Budowniczym” –
Oglądaliście „Wilka”? Czy mój syn ma jeszcze szansę na normalne życie, czy zrujnowałam jego morale swoją nierozważną decyzją? Na razie, w ramach detoksykacji jego młodocianego, zdeprawowanego umysłu mam ochotę zmusić go do przeczytania „Ani z Zielonego Wzgórza”, „Polyanny” i poprawić rocznikiem „Rycerza Niepokalanej”.