Dobry początek roku

Jak spędziłyście Sylwestra? Dobrze się bawiłyście?

Bo ja umiarkowanie. Się przeziębiłam na tej Teneryfie. Mała ta wyspa, a skoki temperatur mordercze. Na plaży niemieckie emerytki wystawiają pomarszczone ciała do słońca, a w górach, czyli dwa kroki dalej, niemieccy emeryci pomykają w kożuszkach i markowych kombinezonach alpejskich.

Jak się rozchorować raz, a porządnie:

Dostałam kataru jak Niagara. Szybciutko więc (skupcie się, bo nie będę powtarzać przepisu) zaliczyłam całodniowy wypad pod ośnieżony wulkan i do wąwozu Masca, gdzie piździło jak w kieleckiem na przedwiośniu. I następnego dnia (pamiętajcie, żeby nie dawać organizmowi zbyt dużo szans na regenerację) odbyłam sześciogodzinny lot z przesiadką, czyli dwa starty i lądowania, z obłożonymi zatokami i katarem, który w międzyczasie przeszedł w formę utrwaloną. Pierwszy raz w życiu płakałam przy lądowaniu, wtórując dwulatkom desperacko międlącym butelkę, żeby odblokować uszy.

I w taki oto sposób obudziłam się w Sylwestra w domu z galopującym zapaleniem zatok i oskrzeli. W związku z tym o 22 wczołgałam się w malignie do łoża boleści, mając totalnie w odwłoku szampana, fajerwerki i odchudzoną Marylę Rodowicz.

Dopiero dzisiaj, obżarta antybiotykami, czuje się na tyle przytomna, żeby zaraportować, że żyję. Jakoś mi umknął cały ten początek roku, do licha.

Mój ojciec podsumował ponuro – mogłaś zachorować w domu, taniej by wyszło. W sumie prawda, ale i tak uważam, że było warto.

Czy wiecie, że na Teneryfie wszędzie rosną kaktusy? Tak jak chwasty, na ugorach i poboczach? Jarało mnie to do tego stopnia, że po dwóch dniach cała rodzina znużonym chórem uprzedzała moje zachwyty – tak, tak, wiemy, kaktusy jak chwasty-

kaktus

(no dobra, to raczej opuncja, ale opuncja to też kaktus, tak?)

Ale nawet oni nie oparli się urokom Monkey Park, gdzie przesłodziusieńkie (na pewno jest takie słowo!) lemury i małpki łaziły nam po głowach i wyjadały z ręki kukurydzę. Dla rodziny, która wielbi króla Juliana, było to przeżycie doniosłe…

lemury

Daruję nawet temu cholernemu wulkanowi, bo był niezmiernie dekoracyjny, gnojek jeden, zachorowujący niewinnych ludzi!

wulkan

 Tak więc, podsumowując operacja się udała, chociaż pacjent słabuje.

I wiem, że późno i mizernie to zabrzmi, ale i tak życzę wam dobrego roku, bez dramatycznych zwrotów wydarzeń, które dobrze wyglądają tylko w serialach, za to z dużą porcją całkiem nowych radości i wzruszeń. Ściskam,

Wasza niezmiennie, choć wciąż zasmarkana Asia.

 

Dodaj komentarz