Która to mi polecała pilates? Niech mi teraz zakwasy wymasuje! WSZYSTKO mnie boli!
Nawet nie wiedziałam, że mój organizm jest wyposażony w takie mięśnie, które teraz bolesnie popiskują przy każdym ruchu, skarżąc się na gwałt, jaki im zadałam.
– I ciągniemy pępek do góry, ciągniemyyyyy –
Za kolejną identyczną komendą mój znękany umysł zaczął produkować wizje pępka przekłutego metalowym kółeczkiem, które to kółeczko zgrabnie podpinam na łańcuszku i podciągam rytmicznie wraz z okolicznym ciałem ku satysfakcji trenerki….
Ale po ostatniej kompromitacji fizjoterapeutycznej musiałam, no naprawdę musiałam coś ze sobą zrobić.
Pan fizjoterapeuta (wspominałam, że jest młody i przystojny? nie? no bo jest szalenie) położył dłoń na moich powłokach brzusznych i zachęcająco powiedział – a teraz niech pani spróbuje wypchnąć mięśniami brzucha moją rękę do góry –
Napięłam się, nadęłam, wypchnęłam..chyba. Bo pan fizjoterapeuta nie zmieniając zachęcającego wyrazu twarzy wciąż patrzył z oczekiwaniem.
– Trochę słabo, co? – zagaiłam nieśmiało
– Aaaa – uśmiech spełzł z twarzy fizjoterapeuty – to pani już? –
– Noo, już. Ale mogę jeszcze – dzielnie uaktywniłam tajemnicze zaoblenia w rejonie żołądka (jestem pewna, że to mięśnie, bezwzględnie) raz jeszcze.
– Cóż – fizjoterapeuta z nieodgadnionym wyrazem twarzy przyglądał się okolicom mojego pępka – z pewnością ma pani gdzieś tu mięśnie. Każdy człowiek ma. Po prostu trzeba będzie je znaleźć –
I tak wkroczyłam na mroczną ścieżkę aktywności ruchowej….
Podobno mija po trzecim razie. Przynajmniej ból, bo zażenowanie z powodu nieumiejętności podciągania pępka z pewnością będzie mnie prześladować o wiele dłużej.