Dzień wolny od pracy. Jestem w domu. Misiek również.
– Mamooo, głodny jestem. Zrobisz mi kanapkę? Bo ja nie umiem tego chleba ukroić. –
– Mamoo, gdzie są moje skarpety? Ale ja nie umiem ich zdjąć ze sznurka! –
– Mamoo, zapomniałem, po co mnie wysłałaś na górę. Co miałem przynieść? –
Dzień pracy – mojej, rzecz jasna. Wakacjujący Misiek siedzi w domu sam, bo Lola się rozrywa towarzysko. Dzwonię do niego nerwowo co jakiś czas, szarpana matczynymi wyrzutami sumienia, że porzuciłam takie malutkie, ledwie dwunastoletnie, dzieciątko w domu.
– Misiek, sorry, nie zdążyłam ugotowac obiadu na dziś. Może pójdziesz do babci, to ci da jeść –
– Mamoo, no co ty? Myślisz, że ile ja mam lat? Ugotowałem sobie makaron, i usmażyłem do niego parówki. A na śniadanie zrobiłem sobie jajecznicę –
– Misiek, ale zapomniałam ci powiedzieć, że przyjedzie kurier z paczką. Kiedy przyjedzie, to pamiętaj, że pieniądze leżą w szafce… –
– Spoko, matka, już był. Odebrałem, pokwitowałem i zapłaciłem ze swoich, bo tych w szafce nie widziałem-
– Misiek, w Warszawie straszna burza, jak do was przyjdzie, to pamiętaj…-
– Taa, wiem, już przyszła. Okna zamknąłem, wyłączyłem sprzęt z listwy i schowałem tego kwiatka, co się zawsze przewraca. Luz. –
????? Dr Jekyll i Mr Hyde? Czy młodociany spryciarz udający w obecności matki niemotę?