Na usilne prośby czytelników (czyli męża) kontynuuję powieść wakacyjną. Osoby zaniepokojone i znudzone pocieszam, że postaram się zamknąć w 4 odcinkach (po prostu w następnym wysadzę wszystko w powietrze). Osoby jakże słusznie zdegustowane gatunkiem i poziomem prezentowanej tu twórczości informuję, iż ma ona walor terapetyczny dla autorki i jest niezbędna dla zachowania jej zdrowia psychicznego. Trzeba zacisnąć zęby i wytrzymać.
rozdział trzeci – Manuella wyjawia strraszne tajemnice
– Nareszcie – wymruczał Arturro, całując czubki palców swej uwielbianej Manuelli – narreszcie możemy być razem. Teraz, kiedy Lilianna odeszła do Rikarrda, nic nas nie rozdzieli –
-Arturro, och, Arturro – szepnęła Manuella, i płonąc dziewiczym rumieńcem wtuliła twarz w jego starannie wydepilowaną pierś – Arturro, ty…ty się strasznie kleisz! – jęknęła, próbując odkleić policzek od torsu Arturra, faktycznie pokrytego kleistą mazią.
– Ach, nic to, ukochana, nic to – Arturro lekceważąco machnął swą wypielęgnowaną dłonią – to tylko Rikarrdo znów usiłował przeprowadzić swój zbrodniczy plan –
– Ale jaki? – szepnęła zdumiona Manuella, której nareszcie udało odkleić się od ukochanego – próbował zasmarkać cię na śmierć?-
– Nie, to wydzielina jadowitych ślimaków wenezuelskich. Rikarrdo poszczuł je na mnie w nadziei na mą rychłą śmierć. Zapomniał jednak, że próbował już tego, gdy byliśmy dziećmi, i teraz jestem już uodporniony na ten straszliwy jad. Ale teraz, najdrroższa, teraz już na zawsze możemy być razem. Poślubię cię, Manuello, nie zważając na to, że jesteś sierotą z nizin społecznych, że nie masz grosza przy duszy, że nie robisz depilacji brazylijskiej i że ma rodzina będzie tobą pogardzać. Poślubię cię!- Arturro z rozpłomienionym wzrokiem wpatrywał się w cudną Manuellę, która blada i zalękniona stała przed nim, nie wykazując radości.
– Najdroższy – powiedziała cicho – skoro chcesz mnie poślubić, nie mogą między nami stać niewyjaśnione tajemnice. Muszę zdradzić ci tajemnicę mojego nieszczęsnego życia. Otóż jestem córką hrabiny Esmeraldy herbu Ciołek –
Arturro zachmurzył na chwilę czoło, po czym rzekł pocieszająco – nic to, maleńka, wciąż jesteś nieślubnym dzieckiem –
– Niestety, jestem córką hrabiny i diuka Van der Microsofta, którzy wzięli potajemnie ślub, zanim się urodziłam –
– Ależ oni żyją! Więc nie jesteś sierotą?! A gdy twoi rodzice umrą….-
– Tak, ukochany, wtedy odziedziczę tytuł, pałac w Acapulco i majątek równy zadłużeniu trzeciego świata…- wyjęczała zgnębiona Manuella.
Arturro zaszokowany wpatrywał się w kobietę, która ukryła tak haniebne fakty ze swojego życia – Cóż jeszcze – rzekł gorzko – cóż ukrywasz przede mną?-
– Kołdry wysyłane do Afryki odliczam sobie od podatku. A eskimoskich dzieci nie cierpię, bo śmierdzą rybą. Ach, i jeszcze jedno…- Manuella zawiesiła głos, szukając zrozumienia u mężczyzny, który tak ją ponoć kochał – kiedyś pracowałam dla matki Rikarrda…-
Arturro stanął jak sparaliżowany, gdy straszliwa prawda zapuściła macki do jego oszalałego z żalu umysłu. – Dla matki Ricarrda? – wyszeptał. I odszedł, odszedł w dodatku w siną dal, która nie rokowała powrotu. Manuella usiadła przy krosnach i zapłakała gorzko. Wiedziała, że to się tak skończy.
PS. Niewystarczająco zaszokowanych tajemnicą Manuelli odsyłam do spisu osób w odcinku pierwszym, gdzie znajduje się informacja o zawodzie matki Rikarrda.
PS 2 obawiam się, że ciąg dalszy nastąpi, ale będzie litościwie krótki