Jak widać, czuję silny związek emocjonalny z aktualnym projektem. Niestety już tak mam: redagując sitcom, przestałam opowiadać dowcipy, bo raził mnie brak śmiechu z offu, a kiedy pracowałam nad serialem medycznym, udało mi się zdiagnozować minimum sześć jednostek chorobowych, często śmiertelnych, u każdego członka rodziny. A teraz jestem otwarta na emocje:-)
rozdział drugi: Lilianna rozmawia z Rikarrdem (ostrzegam, to najmocniejsza scena erotyczna od czasów „Tanga w Paryżu”, czytajcie ukradkiem)
– Drroga Lilianno – powiedział Rikarrdo, patrząc łakomie na kobietę, której pożądał skrycie od czasów, kiedy jego zarost na piersiach można było policzyć – przyjaciółko, cóż cię do mnie sprowadza? –
– Ach, Rikarrdo, nie mogę znieść już dłużej obojętności Arturra! – wybuchnęła płaczem Lilianna, mnąc w ręku rąbek sukni z najnowszej kolekcji Donny Karan.
– Nie rozumiem go – wymruczał Rikarrdo, gasząc cygaro i odkładając opróżniony sześciopak piwa – mając taki skarb w ręku, ugania się za tym…wróblem –
Rikarrdo zerwał się tak sprężyście z kanapy, na ile pozwalały mu obcisłe skórzane spodnie, i podszedł do Lilianny.
-Czego ode mnie chcesz, kobietto – nachylił się nad nią tak, że poczuła zapach przetrawionych czipsów, piwa i sześciodniowego świeżego potu. Wzdrygnęła się z nagłego pożądania.
– Pomóż mi proszę – szepnęła głosem stłumionym przez bujne owłosienie jego klatki piersiowej – pomóż mi go go odzyskać –
Rikarrdo zmiażdżył ją w uścisku. – Jego mięśnie grają jak organy w oliwskiej katedrze – pomyślała zdjęta podziwem Lilianna – no, a jego organy…-
po trzydziestu pięciu sekundach:
Lilianna przygładziła blond loki i pomiętą nieco suknię. Rikarrdo rozparty znów na kanapie z samczym uśmiechem zadowolenia ćmił cygaro.
– Teraz – powiedział głosem pełnym satysfakcji – teraz możemy porrozmawiać. Więc chcesz odzyskać Arturra? A nie wolałabyś go ukarać za to, co ci zrobił, gołąbeczko? –
– Och, czyżbyś miał kolejny zbrodniczy plan? – Lilianna otworzyła szeroko oczy, pokryte finezyjnym makijażem w stylu lat osiemdziesiątych.
– Tak, oooo, tak – Rikarrdo wybuchnął śmiechem tak złowieszczym, że muchy pełzające po wczorajszej pizzy natychmiast zdechły z przerażenia, dołaczając do rosnącego stosu martwych owadów na stole. – Mam plan –
Lilianna wybiegła przerażona, lecz złowieszczy chichot Rikarrda towarzyszył jej aż do salonu kosmetycznego, gdzie była umówiona na okłady z mleka peruwiańskich ciężarnych lam.
jeśli podniosę się po tej wyczerpującej scenie, ciąg dalszy nastąpi…