Wpis dedykowany Julcenabalkonie, która nie powinna czytać moich notatek, bo nabawi się trwałych urazów do macierzyństwa i nie zrobi Pyzie rodzeństwa:-)
Co robią w deszczowe popołudnia sympatyczne dzieci w wieku szkolnym:
– Pimpkopiłka: pluszak fruwa po całym pokoju, ja się uchylam, lampa leci na podłogę, kubek pełen soku też, młodociani zamiast wycierać, rzucają w siebie szczęśliwi mokrą szmatą
– inspirowany programem „Pogromcy mitów” konkurs na najbardziej cuchnący oddech, po spożyciu różnych produktów mniej lub bardziej spożywczych (wygrywa w cuglach Misiek po zjedzeniu garści chipsów z zieloną cebulką) – rozpaczliwie uciekam po całym domu, żeby nie zostać sędzią w tym konkursie
– kontynuacja w/w konkursu: „powąchaj moje stopy” – jestem niesympatyczna i też odmawiam udziału w zabawie
– bandażują sobie nawzajem kończyny, a następnie gipsują je przy użyciu hurtowych ilości taśmy klejącej (trzy rolki) – zabawa cicha, lecz kosztowna
– walka sumo na moim łóżku – zawczasu przygotowuję żelowy zimny kompres i plastry dla ofiar, potem co najmniej 10 minut spokoju przed pierwszym płaczem
– pobawmy się z kotkiem – kwadrans radosnego szukania delikwenta, potem wypuszczam zirytowaną kotę na dwór, ścigana jej pełnym wyrzutu spojrzeniem
– licytacja – kto zna więcej brzydkich słów – wygrywa Misiek, dostaje za to opieprz i idzie grać w szachy sam ze sobą, Lola, niepocieszona po przegranej, lecz bogatsza o nowe słownictwo, urządza petshopom kąpiel w misce – podłoga mokra, Lola mokra, petshopy mokre, na zewnątrz mokro.
Zwariuję, jeśli w końcu nie wyjdzie słońce!!!!!!