Inka weszła do kuchni, umościła się tyłkiem na słonecznej plamie i powiedziała:
– Miau –
– No miau i tobie, mała, masz na coś ochotę?- zagaiłam, gdyż byłam w nastroju przyjaznym.
– Miauu – powtórzyła znacząco, lecz cierpliwie kota, dziwiąc się mojej tępocie
– Aaa, zapomniałam, mokre, czy suche tym razem?- zamachałam jej saszetką przed nosem
– Miau – Inka straciła olimpijski spokój i nerwowo majtnęła się na blat kuchenny między zlewozmywakiem i lodówką
– No dobra, nie ciskaj się, już ci daję pić – odkręciłam kran, ale kota popatrzyła na mnie jak na debilkę, demonstracyjnie odwróciła się tyłkiem do kranu i popatrzyła na lodówkę, jeszcze raz, przeciągle, potem na mnie, i na lodówkę….
– Miaaauuu! – wyraźnie już nie mogła wytrzymać z taką niedomyślną kretynką
– Trzeba było tak od razu gadać, małpo – powiedziałam z rozgoryczeniem, i wyjęlam butelkę mleka, żeby jej nalać do miseczki…
Weszła Lola z kubkiem mleka w ręku, poklepała Inkę po łebku i powiedziała: – No widzisz, mówiłam ci, żebyś poszła do mamy, to ci da mleka –