-Mamooo, ratuj, ratuj!!
Dramatyczny okrzyk poderwał mnie z taboretu w łazience, kiedy w pośpiechu porannym suszyłam włosy. Przekonana, że moja córka właśnie skręciła nogę/ złamała rękę/ podpaliła kuchnię, pognałam na dół. Lola stała w pozie Niobe bolejącej, blada i zastygła w cierpieniu.
-No, co jest?- krzyknęłam, w panice szukając krwi albo pożaru.
– Dżdżownica mi się utopiła- wyszeptała dramatycznie Lola.
– Ale jak?!
– No bo wzięłam ją z domku, żeby ją wykąpać, bo brudna była, no i , no i, no i wpadła do umywalki, i teraz już pewnie nie żyje – rozszlochała się na dobre.
No tak, sprawa była poważna. Natychmiast pojęłam rozmiar jej stresu. Dżdżownica była prezentem od Sąsiadek Zza Płotu, które z upodobaniem i regularnie obdarzają Lolę pełzającymi stworzeniami. Najpierw były biedronki. Na diecie z podsuszonej trawy jakoś straciły odporność, i szybko zeszły śmiertelnie. Później ślimak. ( – Mamo, ja go tylko na chwilę włożyłam do domku dla lalek, i on uciekł!! – ) Przez godzinę na kolanach szukałam w ogródku żółtego ślimaka w czarne paski, bo tak został mi opisany uciekinier. Znalazła się jedynie pusta skorupka, co pozwoliło nam wysnuć wniosek, że ślimak taktycznie zmienił strój, żeby nie zostać rozpoznanym.
– I biedronki, i ślimak, i dżdżownica – szlochała biedna Lola – Asia i Martynka już nigdy nie dadzą mi żadnych zwierzątek-
Tu muszę przyznać, że postąpiłam niepedagogicznie – Znajdziemy drugą dżdżowniczkę, i powiemy, że to ta sama –
– Ale mamo, przecież nie można kłamać – Lola podniosła na mnie załzawione oczka, pełne oburzenia.
– No tak – westchnęłam – nie można. – Ale możemy znaleźć jej siostrzyczkę, przecież to będzie prawie to samo, prawda? –
I w taki oto sposób za dziesięć ósma, zamiast w pośpiechu gnać do zerówki, czołgałyśmy się po ogródku, szukając siostry dżdżownicy nieboszczki. W końcu, nieco przybrudzona ziemią i zgrzana, z triumfem wywlokłam opierającą się dżdżownicę z grządki tulipanów. – -Widzisz, jaka podobna? To na pewno jej siostra-
– I to bliźniaczka! – krzyknęła radośnie Lola – ma taki sam kolor i długość. Ach, mamusiu, dziękuję ci, jesteś kochana! – I pognała, czule tuląc dżdżownicę, żeby umieścić ją w komfortowym hoteliku z wiaderka, ozdobionego różnymi rodzajami roślinności z ogródka.