Wiosenny sezon towarzyski

Ogłaszam uroczyście inaugurację wiosennego sezonu towarzyskiego w domu i w ogrodzie.

Mam to niewątpliwe szczęście, że mój dom sąsiaduje z placem zabaw i boiskiem. Co nie jest uciążliwe w sezonie zimowym, natomiast wiosną, kiedy małoletni rozwijają towarzyskie skrzydła, bywa absorbujące. Tylko forma się zmienia – jeszcze rok, dwa lata temu popołudnia i weekendy były wypełnione paradą Bartków, Jacusiów, Małgoś i Anielek, którzy, oderwawszy się od piaskownicy, wpadali do mnie na chwilę, bo: „ciociu (u nas dość przyjęta forma zwracania się do zaprzyjaźnionych dorosłych), muszę siusiu, muszę kupkę, ciociu, masz coś do picia, ciociu, a Lola zaprosiła mnie na obiad” itp. Koledzy moich dzieci dorastają wraz z nimi i już nie jest tak zabawnie, ale ciągle łatwo mi odróżnić, kiedy zaczyna się sezon.  Niechybne oznaki ożywienia życia towarzyskiego Miśka:

– kiedy na ścieżce przewracam się o porzucone niedbale rowery,

– kiedy wchodząc do domu potykam się o stos butów w dużych rozmiarach

– kiedy przedpokój ma zapach męskiej szatni po lekcji w-fu

– kiedy wszystkie jadalne rzeczy w moim domu znikają jak zaczarowane, a zgrzewka mineralnej wystarcza na dwa dni

– i kiedy wszystkie spodnie i koszulki młodego nabierają niespieralnego odcienia trawiastej zieleni

to znak, że koledzy Miśka obudzili się z zimowego snu.

Za to:

– różowe rowerki i hulajnogi na trawniku,

– ogródek usiany doniczkami, miskami i pudełkami, z których wypełza hodowana przez Lolę i jej koleżanki menażeria,

– grządki pełne pułapek w postaci nagle spadających z krzaka pluszaków i petshopów,

– papierki po lizakach i cukierkach, hojnie rozdawanych przez gościnną Lolę, fruwające po trawniku,

– plątające się po całym domu bluzki, sweterki, spinki i torebeczki, których właścicielki trzeba później mozolnie lokalizować

świadczą o tym, że Lola znów spędza całe długie popołudnia z przyjaciółkami.

I wiecie, co jest dziwne? Wcale mi to nie przeszkadza. Kupuję większą pulę napojów i herbatników, odsuwam nogą zabawki i cieszę się jak cholera, że małoletni, zamiast tłuc się między sobą, siedzieć przed komputerem albo TV, hulają do wieczora na podwórku, a potem wracają brudni i zbyt zmęczeni, żeby jeszcze dać mi w kość.  W takich chwilach zapominam o długich dojazdach i uciązliwościach życia poza miastem, i błogosławię nasze sielsko -podmiejskie klimaty.

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s