Niedziela. Godzina 21. Misiek skoncentrowany jak kierowca rajdowy podbija swoimi wojskami kolejne imperium. Niestety imperium wraz z naszym starym komputerem znajduje się w pokoju Loli. Lola się już czołga ze zmęczenia – muszę ją jakoś dopilotować do łóżka. Co jest niemożliwe przy wrzaskach konających i szczęku broni dobiegającym z komputera.
– Misiek – mówię stanowczo – spadaj sprzed monitora i do wyra.
– A co mnie to – mamrocze Misiek
– A to cię to – odpowiadam tylko pozornie niegramatycznie – że to pokój twojej siostry
– A co mnie to – Misiek nie jest w nastroju do błyskotliwych ripost
– Wynocha stąd – podnoszę głos niepedagogicznie – a w ogóle nie powinieneś się do mnie tak odzywać-
– Ciekawe czemu – warczy Misiek, zapisując (a jednak!) grę i powoli zwlekając się z krzesła
– A temu, że jestem twoją matką i powinieneś traktować mnie z szacunkiem – alem błysnęła, w dodatku idiotycznym argumentem, którego obiecałam sobie nigdy nie nadużywać
– A ja jestem twoim synem, i też powinnaś mnie grzecznie traktować! – prawie wrzeszczy Misiek
Cisza. Z tych znaczących.
– Dobra, sorry za wynochę – mówię całkiem już uprzejmie
– Sorry, matka, za comnieto – Misiek pokornieje w sekundę i całkiem już cicho – A przyjdziesz mnie pocałować na dobranoc?