Piątek. Wracam do domu, w korku i w śnieżnej zadymce. Do dwójki niewybieganych i świrujących z tego powodu małoletnich. Mąż na wyjeździe grupowym integruje się ze swoimi współpracownikami w jakimś przyjemnym hoteliku. Można by pomyśleć, że przez ostatnie kilka lat zdążyli się zintegrować choćby na służbowych korytarzach, do cholery!
Żeby dać upust frustracji, wysyłam ślubnemu SMSa:
– Co za idiota wymyślił wyjazd integracyjny o takiej porze roku? Przychodzą mi wprawdzie do głowy różne formy integracji w pokojach hotelowych, ale jakoś wolałabym, żebyś nie brał w nich udziału!
Odpowiedź nadchodzi błyskawicznie:
– Jesteś zazdrosna? Ale super! Już myślałem, że nigdy tego pokażesz. PS: Uważaj, co piszesz, kochanie. To ja jestem tym idiotą.
Ups…Sam jest sobie winien. Ale ja wcale nie jestem zazdrosna, wcale! Czy to będzie przesada, jak zadzwonię jeszcze raz?